Rozdział 8

Witajcie żabcie! Tak na początek przepraszam za błędy ale nie chce mi się poprawiać i jeżeli nie chcecie czytać mojego nudnego, początkowego pitolenia to możecie sobie pominąć to do "=" i życzę miłego czytania . :)
***************************************************
5.36.
 Za 14 minut kończę wartę, a ja jestem GŁODNA! Chyba zaraz pójdę do kuchni i sobie coś zjem.
- Siema! Jak tam warta? - Vincent wpadł do mojego biura.
- Ehh... nic się narazie nie dzieje, nudzi mi się. - wymamrotałam.
- Hej to chyba dobrze że nic się nie dzieje.
- Taa... Ale jeżeli tak będzie codziennie to chyba zacznę nosić śpiwór.
- Heh... zobaczymy jak szef na to zasługuje.
- No zobaczymy! - wykrzyknęłam zdenerwowana, ale z uśmiechem.
Przez chwilę staliśmy w ciszy. Ja bawiłam się włosami, a fioletowłosy udawał, że jest zaciekawiony rysunkami na ścianie nad biurkiem.
- Hej słuchaj, bo dzisiaj z Jeremim idziemy o 16.00 na pizze do Fazbear'a i... czy nie chciałabyś iść z nami? - zapytał szybko.
- Eee... wiesz ale... dzisiaj chciałam... no ... odespać trochę godzin, nie możemy iść jutro albo pojutrze? - trudno mi było to powiedzieć, bo ja za bardzo nie lubię odmawiać nie licząc Karoliny oczywiście.
- Emm... Jasne no wiesz ja tylko zapytałem - smutno mi się go troche zrobiło.
- A może zamiast o 16.00 to teraz na śniadanie zjemy jakąś pizze? - spytałam z uśmiechem.
- No... okej! - krzyknął radośnie- to może o 6.10 na jadalni?
- No... może być.
- No to widzimy się za 20 minut - odpowiedział i wyszedł.
Właśnie kończyłam swój drugi szkic. Przedstawiał on foxiego... ale takiego straszniejszego i większego. Naprawdę nie mam pojęcia co robić pod czas warty więc pomyślałam, że każdej nocy naszkicuje jeden rysunek tego typu przedstawiającego jednego z animatroników, a że roboty w ogóle się nie pojawiają w moim biurze to mam szanse wykorzystać zmarnowany czas na ćwiczenie szkicowania.
No nareszcie 6.00 powitała mnie biciem dzwonów. Zaczęłam się zbierać. Pozbierałam swoje rzeczy i wszystko powyłączałam. Oczywiście moim celem było coś zjeść więc skierowałam się do kuchni. Ach! Już na korytarzu czuć było zapach tostów które Vincent uwielbia. Tak sobie idąc zastanawiałam się co zjeść a dla tego,że jestem żarłokiem miałam naprawdę trudne decyzje do podjęcia.
Pizza czy kebab, frytki czy paluszki rybne, fanta czy sprite. Moje myślenie przerwał toster i dźwięk podskakujących tostów.
-Spóźniłaś się - wymamrotał fioletowłosy.
- No tak wiem przepraszam - powiedziałam ze spuszczoną głową. Jest 6.17 wiec spóźniłam się 7 minut.
- Nie lubię jak się ktoś spóźnia - wbrew pozorom miał  bardzo poważny wyraz twarzy. Otworzyłam szerzej oczy i uniosłam brew. Zaczęłam się go trochę bać. Westchnęłam dość głośno i podeszłam do lodówki. No fuu... nie ma żadnej pizzy? Pamiętam, że jeszcze wczoraj była! Mój brzuch głośno mi zaburczał żądając jedzenia. Zaczęłam się denerwować. Spojrzałam z nadzieją na stół, może fioletowłosy już ją wyciągnął? Nie, na stole była tylko cała masa tostów i dwa słoiki dżemu. Zamknęłam mocno lodówkę ze zdenerwowania. Gdy to zrobiłam Vincent zerwał się ze swojego miejsca i zaczął iść szybkim krokiem w moją stronę. Z paniki zaczęłam się wycofywać, no ale każdy pokój ma swój koniec więc plecami uderzyłam o ścianę. Przybliżył się do mnie na tyle ile mógł i zaczął się we mnie wpatrywać. Serce biło mi mocno przez co czułam jak cała moja klatka piersiowa drga. Jeszcze w ręce miał ten nóż którym smarował tosty. Po kilku sekundach parsknął śmiechem czego po prostu nie rozumiałam.
- O co ci chodzi? - zapytałam.
- Ta-ta twoja mina - mówił nadal śmiejąc się.
Przewróciłam oczami i chciałam usiąść na krześle ale w ostatniej chwili fioletowowłosy chwycił mnie za nogi i przerzucił przez swój bark.
- No nie! Puść mnie! - krzyknęłam.
- Spokojnie, przecież nic ci się nie dzieje.
- Nie lubię jak ktoś mnie nosi... zrzygam się na ciebie! - powiedziałam z nadzieją, że mnie zostawi. Naprawdę tego nie lubię. Nie to, że mam lęk wysokości ale wtedy zaczynam się stresować.
- Hahah... nie przed śniadaniem dobrze?
- Przed śniadaniem? - o co mu chodzi?
- No tak jest 6.20 a na 6.10 umówiliśmy się na śniadanie.
- Aham... a to twoje nachodzenie na mnie.
- To był żart.
- Bardzo śmieszny - wymamrotałam.
Szliśmy przez korytarz, obok toalet, biura szefa i... o nie. Ja wale! Przed biurem stała Karolina.
- Vincent idź szybciej.
- Dlaczego? - zapytał cicho.
- No... tam jest Karolina - wyszeptałam. Gdy to zrobiłam spojrzał w jej stronie i się zatrzymał.
- Cześć Karola! - co za debil!
Po tym dziewczyna zwróciła się w naszą stronę i zaczęła się śmiać. Zakryłam ręką twarz i zaczęłam cicho przeklinać.
- Haha... Vinny co ty robisz? - zapyta
- Zaprowadzam Zuzke na śniadanie, powiedziałem jej żeby przeszła do jadalni ale widocznie pomyliła pokoje - no tak zapomniałam. Miałam przyjść do jadalni a nie do kuchni.
- Dobra, dobra skończcie już, "zaprowadź" mnie do tej jadalni - po tej wypowiedzi Vincent podrzucił mnie do góry co mnie bardziej zdenerwowało. Pomachaliśmy Karolinie na pożegnanie i ruszyliśmy korytarzem. Najgorsze było to, że nic nie widziałam tylko buty Vinny'ego i podłogę.
W końcu się zatrzymaliśmy ale mnie nie puścił. Skąd on ma tyle siły, żeby nosić mnie tyle czasu? Czułam, że coś wymachiwał wolną ręką, ale nie byłam pewna. Nareszcie postawił mnie na podłodze i mogłam spojrzeć co oni wykombinowali.
- Może nie jest jak w restauracji - zaczął fioletowłosy. - Ale na śniadanie dobre i to.
Skończył i wskazał ręką na stół. Było na nim dużo jedzenia min. jedna duża pizza, frytki tosty itp.
Spojrzałam na Jeremiego, który na ręce miał zawieszoną białą chustę i dziwnie ulizane włosy. Zwróciłam się do Vincenta, który powstrzymywał się od wybuchu śmiechu przez co był cały czerwony. Teraz to ja nie wytrzymałam zaczęłam się śmiać jak jakaś foka a razem ze mną fioletowłosy. Uspokoiliśmy się dopiero po dłuższej chwili, gdy blondyn pszeczochrał swoją czuprynę i przewiesił chustę na jednym krześle.
Wszyscy dosiedliśmy się do stołu i zaczęliśmy konsumować. Gadaliśmy o różnych rzeczach, głupich przydarzeniach i wypadkach. Vincent opowiadał nam o żartach jakie robił swoim byłym dziewczynom, denerwował mnie trochę ten temat, ale starałam się tego nie pokazywać. Naszą rozmowę przerwała Karolina wchodząca do jadalni.
- No i jak poszło - zaczął Jeremy.
- No więc... mam tę pracę! - wykrzyknęła radośnie.
- To świetnie! - powiedziałam i podeszłam przytulić przyjaciółkę.
Usiedliśmy jeszcze na chwilę... musiałam dokończyć moją porcję frytek. Nagle Karolina zaczęła szukać czegoś w swojej zarąbiaszczej toredumnie dziwnej torebce, która była zrobiona chyba z jeansów.
- Czego tak szukasz w tej hipsterskiej torebce? - nie mogłam się pochamować.
- Jak to czego? Mojego Polaroida - wypowiedziała dumnie.
- Aaa... no tak, Karolina i jej zboczenie zawodowe, wszędzie gdzie jest musi zrobić zdjęcie.
- Interesujesz się fotografią? - usłyszałam ciche pytanie blondyna. Karolina wyszczerzyła się i spojrzała na chłopaka odpowiadając coś czego nie słyszałam. Chwilę na siebie patrzeli z uśmiechem na twarzy na co się zdziwiłam. Zerknęłam na Vincenta który z tortem w buzi wpatrywał się w całą sytuację.
- Mam! - wykrzyknęła nagle pokazując swój Polaroid. - To może zrobimy sobie zdjęcie?
Mimo iż nadal byłam głodna i wolałam sobie coś zjeść zgodziłam się. Karolcia wzięła krzesło i na nie weszła a ja i chłopaki jakoś się ustawiliśmy. Po trzy sekundowym odliczaniu zdjęcie było gotowe.
- Ok, w domu zobaczę jak wyszło.
- Ok Karola my idziemy na wykład będziemy za 30 minut - powiedziałam i ruszyłam z chłopakami do biura.
===============================
Na wykładzie szef powtarzał wszystkie zasady które głównie skierowane były do Jeremiego. Ja za bardzo go nie słuchałam tylko myślałam co zrobię gdy wrócę do domu. Hymm... Wykład skończy się pewnie o 8.00 więc o 9.00 pójdę spać, wstanę może o 20.00/21.00 i potem się przyszykuję. Noo może być.
Ok, za 5 min. 8.00 i w tej chwili nasz grubiutki szefuniek zakończył rozmowę. Oczywiście zatrzymał mnie jeszcze na te 5 minut żeby zapytać jak mi się pracuje na co odpowiedziałam pozytywnie. Wychodząc nie mogły sobie przypomnieć gdzie zostawiłam torebkę... chyba w kuchni, więc skierowałam się w jej stronę. Szłam stukając moimi ciężkimi glanami i gdy byłam już u drzwi kuchni miałam się zapytać fioletowłosego gdzie moja torebka ale sobie odpuściłam. W kuchni była Karolina i Vincent z pełną buzią tostów w buzi. Patrzyli na mnie ze strachem a zarazem ze zdziwieniem. Wyglądali śmiesznie i do głowy przyszedł mi już komentarz ale sobie go odpuściłam. Zrobiłam facepalm i po prostu wyszłam z kuchni. Idąc korytarze przypomniałam sobie o torebce więc szybko zawróciłam. Weszłam bez słowa do pomieszczenia i zwyczajnie zabrałam torbę. Gdy wyszłam z pizzerii zaczęłam cicho chichoczeć. Wyobraźcie sobie takiego fioletowłosego mężczyznę i ciemną blondynkę patrzących na was z dziesięcioma tostami w buzi i po jednym w obu rękach. Rozumiem, że Vincent byłby do tego zdolny ale Karolina?
==============================
Kiedy już byłam w domu i weszłam do swojego pokoju dostałam sms'a od Karoli.
"Ej! Jakby co to nic nie widziałaś, ok?" 
 Miałam ochotę napisać jej jakiś głupi komentarz ale sobie odpuściłam.
"Nie, nie widziałam ciebie i Vincenta z pełną buzią obślinionych tostów i po jednym w rękach. A ta marmolada na twoim nosie... nie nic nie widziałam xDD "
Po chwili telefon znowu wydał z siebie dźwięk i wibrację.
"Hej! To nie była marmolada tylko dżem!"
" Dobra nie ważne idę spać i już nic do mnie nie wysyłaj xD"
"Dobra dobranoc <3"
Gdy otrzymałam ostatnią wiadomość odłożyłam telefon i skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i rzuciłam sie na łóżko. Wystarczyło 5 minut żebym pogrążyła się we śnie.
==============================
Znowu ten pokój. Żarówka zwisająca z sufitu dawała delikatne światło przez co dostrzegłam stuł i krzesła. Nagle z nikąt wyłoniła się jakaś postać, kobieca sylwetka niosąca w ręku chyba tort. Delikatnie stawiała kroki jakby zaraz mniała by wejść w kawałek szkła. Podeszła do stolika i postawiła go. To była Karolina. Chciałam już do niej podejść ale zza jej pleców wybiegła piątka dzieci. Biegły nie obawiając się niczego. Podeszły do stołu i zaczęły kroić tort. Co dziwne krzeseł było siedem albo ja po prostu nie umiem liczyć. Może jedno krzesło jest dla mnie? Gdy o tym pomyślałam zza dziewczyny wybiegło jeszcze jedno dziecko ale... ale było inne. Miało czarne, nieułożone włosy i ubiór w tym samym kolorze. Miał bladą twarz i niebieskie oczy. Na policzkach można było dojrzeć dziwne ślady... jakby wcześniej płakał.
- Karolina! - krzyknęłam. Wszystkie dzieci łącznie z Karoliną spojrzały w moją stronę. Gdy patrzyłam w ich oczy widziałam obrzydzenie i niechęć. Nie chciały żebym tu była. Tylko jedno dziecko patrzało na mnie z litością. Chłopczyk z czarną czupryną. Znowu spojrzałam na Karolinę lecz tym razem wpatrywała się we mnie ze złością.
- Odejdź stąd - rzuciła do mnie. Automatycznie moje ręce zacisnęły się w pięści. Moje ciało się napięło a moje szczęki się zacisnęły. Żarówka zgasła i wtedy usłyszałam krzyki dzieci. Czułam, że stałam w innym miejscu. Czułam że całe moje ciało drży. I ta wściekłość którą czułam była po prostu nie do opisania. Żarówka znowu zaczęła świecić a gdy zobaczyłam co zrobiłam zamarłam. Wszystkie dzieci łączne z Karoliną były zabite. Podłoga była kałużą krwi w której leżały. Ja stałam na stole. Tort który dziewczyna przyniosła był zgnieciony. Moje ręce były całe we krwi a z oczu płynęły mi łzy. Szybko je wytarłam i teraz zobaczyłam, że to nie łzy tylko dziwna czarna ciecz. Wtem usłyszałam kroki za sobą
Zamrugałam powiekami. To był on ten mężczyzna w różowym garniturze. Podszedł do stołu i wziął mnie za rękę, pociągnął mnie za nią przez co zeskoczyłam ze stolika. Prowadził mnie w ciemność ale nie wiem do kąt, bo moja wizja się urwała...
****************************************************
No i doszliśmy do końca naszego rozdziału. Odrazu chciałam was przeprosić za to, że wcześniej nie wstawiłam rozdziału ale w szkole miałam jakieś cholerne testy i miałam mało czasu na pisanie a w ogóle tracę pomysły.
Nie wiem czy wiecie ale Karolinka założyła grupę na fb i ona nie jest głównie o blogu tylko ogólnie o fnaf'ie. Bardzo nam zależy żebyście do niej dołączali, bo będziemy znać naszych kochanych czytelników a w ogóle będzie lepsza zabawa. ------> Link
1 komentarz = 1 uśmiech Karolinki.  I dobranoc :*

Komentarze

  1. Nareszcie się doczekałem swietne !

    OdpowiedzUsuń
  2. Super nareszcie jakiś rozdział. Exstra naprawde ty i Karolina macie talent.
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super czekam na więcej !!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. superowskie :) Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu zabiłaś Karolinę

    OdpowiedzUsuń
  6. dalej piscie plis ja sie kufa nudze

    OdpowiedzUsuń
  7. Zuzo lub karolino napisz rozdział następny plis

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy następny rozdział ? Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie to wasze opowiadania są bez sensu... Nie obraźcie się ale są lepsze blogi od waszego. Taka moja opinia, bez hejtów proszę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obrażam się, wiemy, że są lepsze blogi. Nigdzie nie jest wspomniane, że nasz blog jest najlepszy czy coś :p A teraz jeśli byś mógł/mogła proszę o uzasadnienie "wasze opowiadania są bez sensu[...]" dlaczego tak sądzisz?

      Usuń
  10. Też mam na imię zuza!!! Przypadek??? Nie sądze. ^^

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 2 *Poprawiony*