Rozdział 2 *Poprawiony*
Przed chwilą nasz szef skończył swoją rozmowę wypowiadając słowo "Powodzenia".
Mieliśmy teraz trochę czasu na ogarnięcie sprzętu i zapoznanie się z pizzerią. Włóczyłam się, znudzona po całej placówce zastanawiając się nad moją pierwszą zmianą, czy faktycznie w tym miejscu dzieją się tak dziwne rzeczy, że potrzeba do tego strażników nocnych? W sumie, po co to wszystko? Te wszystkie kamery i automatyczne drzwi w biurach? Nie taniej po prostu zamknąć restauracje na klucz???
Te pytania krążyły mi po głowie za każdym razem, jak stawiałam kolejny krok w tej restauracji.
W końcu całe to myślenie doprowadziło mnie do dużego pomieszczenia pełnego kolorowych dekoracji i stołów. Zatrzymałam się na środku próbując zorientować się gdzie jestem, gdy w ciemności na scenie zobaczyłam trzy ogromne roboty.
Pierwszy w oczy rzucił mi się niedźwiedź. Podeszłam powolnym krokiem do animatronika i dotknęłam opuszkami palców głowy niedźwiedzia.
Wiec tak wygląda Freddy Fazbear.
Widać było, że o roboty nikt nie dbał. Zabrałam rękę a na palcach został mi tylko kurz. Cały był brudny czego z daleka nie widać. Pełno kurzu i plam nawet nie wiem z czego. Spojrzałam za niego i zobaczyłam pozostałą dwójkę bandy Fazbear'a.
Wszystkie trzy roboty były w takim samym, zaniedbanym stanie. Skoro restauracja w ciągu dnia była otwarta, dlaczego nikt ich, chociaż nie wyczyścił z kurzu?
Odwróciłam głowę w poszukiwaniu jakiejkolwiek szmaty. Przeszłam po rogach sali i nic. Mój plan, żeby przetrzeć animatroniki z kurzu poszedł się jeb...
- Hej! - Podskoczyłam ze strachu.
- Głośniej nie mogłeś? Prawie cię nie usłyszałam. - Powiedziałam podirytowana.
Stał przede mną fioletowo włosy.
- Sorry. - Podrapał się po głowie. - Co ty tu robisz? Mieliśmy się zapoznać ze sprzętem, a nie gapić się tępo na roboty.
- To coś złego? Przecież muszę wiedzieć czego mam pilnować.
- Niby nie, ale lepiej ich zostawić w spokoju.
- Dlaczego one są w takich stanie? Skoro pizzeria jest dalej otwarta to chyba powinny być TROCHE czyste. Wydaje mi się, że raczej taki stan robotów nie zachęci ludzi do przychodzenia częściej do miejsca, w którym się je. - Odparłam lekko zdenerwowana i obejrzałam się za robotami. On tylko wzruszył ramionami. Westchnęłam zrezygnowana. - W wolnej chwili mogę je umyć, jeżeli to n..
- Nie wolno ich dotykać. - Przerwał mi nagle. - Szef, zanim nie uciekłaś gapić się na miśki to powiedział nam to chyba z 10 razy.
Przekrzywiłam lekko głowe zdziwiona po czym zerknęłam na moją lewą rękę którą dotknęłam Freddiego.
- A powiedział co się stanie jak się je dotknie? Ktoś umrze?
- A nie mam pojęcia kobieto. Za dużo pytasz, już mi się mózg lasuje przez ciebie. - Powedział łapiąc się obiema rękami za głowę.
- Już mnie ten szef wkurwia. - Wkurzona nie zdążyłam się ugryźć się w język.
Vincent uniósł głowę i zaśmiał się cicho.
- Nie tylko ciebie wkurwia. - Zaśmiałam się razem z nim. - Jedyny plus jest taki, że nie będzie nad nami wisiał całe noce. Powiedział mi to dość dosadnie, kiedy pytałem się, czy mamy zadzwonić do niego jak by była jakaś awaria.
- Jeszcze tego brakowało, mam nadzieje, że żadnej nie będzie. Przynajmniej nie będzie ona dotyczyć mojego pomieszczenia kontrolnego.
- Proszę cię. Ten typ oszczędza na wszystkim. Myślisz, że te sprzęty są nowe? Dawno nie widziałem tak starych kamer, dziwię się, że w ogóle działają.
- Super. Po prostu świetnie. - rzuciłam cicho.
- A to jeszcze nie koniec. - skrzyżował ręce na piersi i rzucił mi wymuszony uśmiech. - On tak obcina koszty, że na całą noc mamy ograniczony prąd.
- Czekaj, co?!
- No mowie ci. Nie wiem, czy on ma jakieś agregaty podłączone pod pomieszczenia, czy co ale normalnie mamy ograniczoną energię. Jak w którymś pomieszczeniu ona się skończy wszystkie światła, wszystkie kamer się wyłączają. Nie mamy wtedy dostępu do niczego.
Roześmiałam się głośno.
- I przepraszam, jak on sobie wyobraża naszą pracę?
- Nie wiem, dla mnie też to jest porąbane. - Spuścił głowę w dół. - Jest to chore, ale nie mogę też tej pracy rzucić z tego powodu.
Odwróciłam głowę. Ja też nie mogłam.
- No w każdym razie. Chodź pokażę ci jak działają kamery.
***
Przed 24:00 usiadłam w pomieszczeniu kontrolnym. Wybrałam oczywiście część ze starymi animatronikami. Chyba o tym nie wspomniałam, ale są dwie części restauracji. Nowsza część i ta starsza część pizzerii.
W starszej części jest niewielkie pomieszczenie kontrolne z kamerami i automatycznymi drzwiami. Teoretycznie w każdym pomieszczeniu powinno być po dwóch strażników nocnych, ale szef uznał, że w tej część restauracji jest spokojniej i może ona być kontrolowana przez jedną osobę, w nowszej już musiały być dwie osoby. Tam jest podobno bardziej skomplikowana sytuacja gdy coś zacznie się dziać.
Szef i Vincent starali się mnie przekonać żebym przez pierwszą noc spędziła zmianę z jednym z chłopaków, ale uparłam się, że dam sobie radę, poza tym mieliśmy krótkofalówki wiec jak coś się będzie działo mogłam w każdej chwili odezwać się do chłopaków.
Chciałam w ten pierwszy dzień sama zaaklimatyzować się z nową pracą.
***
Wybiła 24.00. Wszyscy zajęli swoje miejsca i zaczęliśmy prace. Grzecznie obserwowałam animatroniki na kamerach, ale nic się nie działo. Czytałam w międzyczasie wszystkie zasady i instrukcje dotyczące pracy nocnego stróża. Trochę mnie zmroziło jak przeczytałam pierwszą zasadę.
"Nie dotykać Freddy'ego".
Minęła pierwsza godzina a roboty grzecznie siedziały na swoich miejscach, żaden nie ruszył się nawet o milimetr. Jak teraz myślałam o tym jak szef mówił jakie one są niebezpieczne to teraz trochę chce mi się śmiać.
Wybiła 2:00.
Dalej jest wszystko tak jak było kiedy pierwszy raz spojrzałam w kamery, chociaż miałam wrażenie, że zasłona na scenie Foxy'ego troszkę się otwarła. Zdziwiona tym widokiem częściej zaglądałam na niego w kamerach.
Po jakimś czasie uznałam, że to przez jakiś przeciąg.
Po kilku minutach wstałam z krzesła chcąc rozprostować nogi. Dupa strasznie mnie bolała od taniego stołka. Podeszłam do biurka starając się rozmasować pośladki, chcąc odłożyć stertę kartek z regułami i informacjami. Kiedy je posegregowałam i schowałam do szuflady zobaczyłam pod biurkiem kilka gazet. Sięgnęłam po nie spodziewając się czegoś ciekawego do poczytania przez najbliższą godzinę. Wzięłam pierwszą gazetę, ale szybko ją odłożyłam jak zobaczyłam nudne artykuły o tym jaka fajna jest nowo otwarta restauracja Freddy Fazbear. Zabrałam się za kolejną, w której opisane było jak świetnie pizzeria sobie radzi i jak wspaniałe przyjęcia urodzinowe były tu odprawiane.
Kilka następnych gazet były na ten sam temat co poprzednia.
Nagle trafiłam na pismo z dziwnym nagłówkiem.
"Morderstwo w Fazbearze! Makabryczne zdarzenie w popularnej pizzerii..."
Zaniepokojona rozglądnęłam się nerwowo po pomieszczeniu i na szybko sprawdziłam kamery, czy wszystko jest okej i wróciłam do czytania.
Artykuł opisywał morderstwo dziecka w pizzerii, które zmarło w skutek zmiażdżenia głowy przez animatronika. Ktos wsadził to biedne dziecko i paszczę robota a ona się po prostu... zamknęła. Zdenerwowana po raz kolejny rozejrzałam się po pizzerii chcąc mieć pewność, że wszystko jest okej. Spojrzałam na chwilę na kamery żeby sprawdzić, czy dalej roboty spokojnie siedzą na swoich miejscach, ale na szczęście wyglądają tak jak wcześniej. Starając się trochę uspokoić, wzięłam głęboki oddech i spojrzałam z powrotem na gazetę. Chyba nie chcę już jej czytać. Bez zastanowienia się odłożyłam wszystkie pod biurko, a gdy tylko wróciłam na swoje miejsce poczułam niemiły ścisk w klatce piersiowej.
- Znowu te cholerne nerwobóle? - powiedziałam sama do siebie.
Usiadłam wygodniej i zaczęłam skupiać się na oddechu żeby ból w końcu puścił, ale nagle poczułam duży lęk. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu chcąc trochę zapewnić samą siebie, że nic mi nie grozi i jest bezpiecznie. Otwarłam panel z kamerami żebym wiedziała, że na pewno jest wszystko okej.
Przeglądałam najpierw mniejsze pokoje spodziewając się, że prędzej zobaczę tam jakiegoś włamywacza niż robota, ale było pusto. W końcu nacisnęłam przycisk pokazujący widok kamery z głównej sali.
Zamarłam.
Odrzuciłam z hukiem panel i zamknęłam automatyczne drzwi.
Nie mogłam opanować oddechu ani bicia mojego serca, przerażona sięgnęłam po krótkofalówkę.
- Chłopaki... niech.. Niech któryś z was do mnie przyjdzie, proszę - bełkotałam. Czekałam kilka chwil na odpowiedź, a to trwało okropnie długo. - Kurwa. Chłopaki proszę was.
Pod koniec zdania zaczynał łamać mi się głos
- Zuzia? Halo! Co się dzieje - głos Vincenta dodał mi lekkiej ulgi. - Co się dzieje? Wszystko okej? Słuchaj, biegnę do ciebie, zostań w pomieszczeniu.
Z prawego korytarza usłyszałam głośnie huknięcie.
- Vincent, nie idź korytarzem od strony Foxy'ego! Ktoś tam jest!
- Hmm? Co? To jest niemożliwe! Zaraz będę.
Trzymałam krótkofalówke przy piersi a sama usiadłam na kolanach na ziemi.
Mieliśmy teraz trochę czasu na ogarnięcie sprzętu i zapoznanie się z pizzerią. Włóczyłam się, znudzona po całej placówce zastanawiając się nad moją pierwszą zmianą, czy faktycznie w tym miejscu dzieją się tak dziwne rzeczy, że potrzeba do tego strażników nocnych? W sumie, po co to wszystko? Te wszystkie kamery i automatyczne drzwi w biurach? Nie taniej po prostu zamknąć restauracje na klucz???
Te pytania krążyły mi po głowie za każdym razem, jak stawiałam kolejny krok w tej restauracji.
W końcu całe to myślenie doprowadziło mnie do dużego pomieszczenia pełnego kolorowych dekoracji i stołów. Zatrzymałam się na środku próbując zorientować się gdzie jestem, gdy w ciemności na scenie zobaczyłam trzy ogromne roboty.
Pierwszy w oczy rzucił mi się niedźwiedź. Podeszłam powolnym krokiem do animatronika i dotknęłam opuszkami palców głowy niedźwiedzia.
Wiec tak wygląda Freddy Fazbear.
Widać było, że o roboty nikt nie dbał. Zabrałam rękę a na palcach został mi tylko kurz. Cały był brudny czego z daleka nie widać. Pełno kurzu i plam nawet nie wiem z czego. Spojrzałam za niego i zobaczyłam pozostałą dwójkę bandy Fazbear'a.
Wszystkie trzy roboty były w takim samym, zaniedbanym stanie. Skoro restauracja w ciągu dnia była otwarta, dlaczego nikt ich, chociaż nie wyczyścił z kurzu?
Odwróciłam głowę w poszukiwaniu jakiejkolwiek szmaty. Przeszłam po rogach sali i nic. Mój plan, żeby przetrzeć animatroniki z kurzu poszedł się jeb...
- Hej! - Podskoczyłam ze strachu.
- Głośniej nie mogłeś? Prawie cię nie usłyszałam. - Powiedziałam podirytowana.
Stał przede mną fioletowo włosy.
- Sorry. - Podrapał się po głowie. - Co ty tu robisz? Mieliśmy się zapoznać ze sprzętem, a nie gapić się tępo na roboty.
- To coś złego? Przecież muszę wiedzieć czego mam pilnować.
- Niby nie, ale lepiej ich zostawić w spokoju.
- Dlaczego one są w takich stanie? Skoro pizzeria jest dalej otwarta to chyba powinny być TROCHE czyste. Wydaje mi się, że raczej taki stan robotów nie zachęci ludzi do przychodzenia częściej do miejsca, w którym się je. - Odparłam lekko zdenerwowana i obejrzałam się za robotami. On tylko wzruszył ramionami. Westchnęłam zrezygnowana. - W wolnej chwili mogę je umyć, jeżeli to n..
- Nie wolno ich dotykać. - Przerwał mi nagle. - Szef, zanim nie uciekłaś gapić się na miśki to powiedział nam to chyba z 10 razy.
Przekrzywiłam lekko głowe zdziwiona po czym zerknęłam na moją lewą rękę którą dotknęłam Freddiego.
- A powiedział co się stanie jak się je dotknie? Ktoś umrze?
- A nie mam pojęcia kobieto. Za dużo pytasz, już mi się mózg lasuje przez ciebie. - Powedział łapiąc się obiema rękami za głowę.
- Już mnie ten szef wkurwia. - Wkurzona nie zdążyłam się ugryźć się w język.
Vincent uniósł głowę i zaśmiał się cicho.
- Nie tylko ciebie wkurwia. - Zaśmiałam się razem z nim. - Jedyny plus jest taki, że nie będzie nad nami wisiał całe noce. Powiedział mi to dość dosadnie, kiedy pytałem się, czy mamy zadzwonić do niego jak by była jakaś awaria.
- Jeszcze tego brakowało, mam nadzieje, że żadnej nie będzie. Przynajmniej nie będzie ona dotyczyć mojego pomieszczenia kontrolnego.
- Proszę cię. Ten typ oszczędza na wszystkim. Myślisz, że te sprzęty są nowe? Dawno nie widziałem tak starych kamer, dziwię się, że w ogóle działają.
- Super. Po prostu świetnie. - rzuciłam cicho.
- A to jeszcze nie koniec. - skrzyżował ręce na piersi i rzucił mi wymuszony uśmiech. - On tak obcina koszty, że na całą noc mamy ograniczony prąd.
- Czekaj, co?!
- No mowie ci. Nie wiem, czy on ma jakieś agregaty podłączone pod pomieszczenia, czy co ale normalnie mamy ograniczoną energię. Jak w którymś pomieszczeniu ona się skończy wszystkie światła, wszystkie kamer się wyłączają. Nie mamy wtedy dostępu do niczego.
Roześmiałam się głośno.
- I przepraszam, jak on sobie wyobraża naszą pracę?
- Nie wiem, dla mnie też to jest porąbane. - Spuścił głowę w dół. - Jest to chore, ale nie mogę też tej pracy rzucić z tego powodu.
Odwróciłam głowę. Ja też nie mogłam.
- No w każdym razie. Chodź pokażę ci jak działają kamery.
***
Przed 24:00 usiadłam w pomieszczeniu kontrolnym. Wybrałam oczywiście część ze starymi animatronikami. Chyba o tym nie wspomniałam, ale są dwie części restauracji. Nowsza część i ta starsza część pizzerii.
W starszej części jest niewielkie pomieszczenie kontrolne z kamerami i automatycznymi drzwiami. Teoretycznie w każdym pomieszczeniu powinno być po dwóch strażników nocnych, ale szef uznał, że w tej część restauracji jest spokojniej i może ona być kontrolowana przez jedną osobę, w nowszej już musiały być dwie osoby. Tam jest podobno bardziej skomplikowana sytuacja gdy coś zacznie się dziać.
Szef i Vincent starali się mnie przekonać żebym przez pierwszą noc spędziła zmianę z jednym z chłopaków, ale uparłam się, że dam sobie radę, poza tym mieliśmy krótkofalówki wiec jak coś się będzie działo mogłam w każdej chwili odezwać się do chłopaków.
Chciałam w ten pierwszy dzień sama zaaklimatyzować się z nową pracą.
***
Wybiła 24.00. Wszyscy zajęli swoje miejsca i zaczęliśmy prace. Grzecznie obserwowałam animatroniki na kamerach, ale nic się nie działo. Czytałam w międzyczasie wszystkie zasady i instrukcje dotyczące pracy nocnego stróża. Trochę mnie zmroziło jak przeczytałam pierwszą zasadę.
"Nie dotykać Freddy'ego".
Minęła pierwsza godzina a roboty grzecznie siedziały na swoich miejscach, żaden nie ruszył się nawet o milimetr. Jak teraz myślałam o tym jak szef mówił jakie one są niebezpieczne to teraz trochę chce mi się śmiać.
Wybiła 2:00.
Dalej jest wszystko tak jak było kiedy pierwszy raz spojrzałam w kamery, chociaż miałam wrażenie, że zasłona na scenie Foxy'ego troszkę się otwarła. Zdziwiona tym widokiem częściej zaglądałam na niego w kamerach.
Po jakimś czasie uznałam, że to przez jakiś przeciąg.
Po kilku minutach wstałam z krzesła chcąc rozprostować nogi. Dupa strasznie mnie bolała od taniego stołka. Podeszłam do biurka starając się rozmasować pośladki, chcąc odłożyć stertę kartek z regułami i informacjami. Kiedy je posegregowałam i schowałam do szuflady zobaczyłam pod biurkiem kilka gazet. Sięgnęłam po nie spodziewając się czegoś ciekawego do poczytania przez najbliższą godzinę. Wzięłam pierwszą gazetę, ale szybko ją odłożyłam jak zobaczyłam nudne artykuły o tym jaka fajna jest nowo otwarta restauracja Freddy Fazbear. Zabrałam się za kolejną, w której opisane było jak świetnie pizzeria sobie radzi i jak wspaniałe przyjęcia urodzinowe były tu odprawiane.
Kilka następnych gazet były na ten sam temat co poprzednia.
Nagle trafiłam na pismo z dziwnym nagłówkiem.
"Morderstwo w Fazbearze! Makabryczne zdarzenie w popularnej pizzerii..."
Zaniepokojona rozglądnęłam się nerwowo po pomieszczeniu i na szybko sprawdziłam kamery, czy wszystko jest okej i wróciłam do czytania.
Artykuł opisywał morderstwo dziecka w pizzerii, które zmarło w skutek zmiażdżenia głowy przez animatronika. Ktos wsadził to biedne dziecko i paszczę robota a ona się po prostu... zamknęła. Zdenerwowana po raz kolejny rozejrzałam się po pizzerii chcąc mieć pewność, że wszystko jest okej. Spojrzałam na chwilę na kamery żeby sprawdzić, czy dalej roboty spokojnie siedzą na swoich miejscach, ale na szczęście wyglądają tak jak wcześniej. Starając się trochę uspokoić, wzięłam głęboki oddech i spojrzałam z powrotem na gazetę. Chyba nie chcę już jej czytać. Bez zastanowienia się odłożyłam wszystkie pod biurko, a gdy tylko wróciłam na swoje miejsce poczułam niemiły ścisk w klatce piersiowej.
- Znowu te cholerne nerwobóle? - powiedziałam sama do siebie.
Usiadłam wygodniej i zaczęłam skupiać się na oddechu żeby ból w końcu puścił, ale nagle poczułam duży lęk. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu chcąc trochę zapewnić samą siebie, że nic mi nie grozi i jest bezpiecznie. Otwarłam panel z kamerami żebym wiedziała, że na pewno jest wszystko okej.
Przeglądałam najpierw mniejsze pokoje spodziewając się, że prędzej zobaczę tam jakiegoś włamywacza niż robota, ale było pusto. W końcu nacisnęłam przycisk pokazujący widok kamery z głównej sali.
Zamarłam.
Odrzuciłam z hukiem panel i zamknęłam automatyczne drzwi.
Nie mogłam opanować oddechu ani bicia mojego serca, przerażona sięgnęłam po krótkofalówkę.
- Chłopaki... niech.. Niech któryś z was do mnie przyjdzie, proszę - bełkotałam. Czekałam kilka chwil na odpowiedź, a to trwało okropnie długo. - Kurwa. Chłopaki proszę was.
Pod koniec zdania zaczynał łamać mi się głos
- Zuzia? Halo! Co się dzieje - głos Vincenta dodał mi lekkiej ulgi. - Co się dzieje? Wszystko okej? Słuchaj, biegnę do ciebie, zostań w pomieszczeniu.
Z prawego korytarza usłyszałam głośnie huknięcie.
- Vincent, nie idź korytarzem od strony Foxy'ego! Ktoś tam jest!
- Hmm? Co? To jest niemożliwe! Zaraz będę.
Trzymałam krótkofalówke przy piersi a sama usiadłam na kolanach na ziemi.
Jaka ja jestem głupia. Mogłam mu powiedzieć żeby nie przychodził. Przecież jeżeli ktoś jest w budynku może mu się coś stać.
- Vincent! Nie idź tu! Jeżeli ktoś tu jest to może ci się coś stać! - powiedziałam i czekałam chwilę aż usłyszę cokolwiek, ale nic nie odpowiadał. - Vincent kurwa mać! Słyszysz mnie? Cholera!
Powoli wstałam chcąc spojrzeć na kamery.
Bałam się.
Nie chciałam.
- Zuzia! - Usłyszałam głos za drzwiami i pukanie. - Otwórz mi te drzwi.
Podeszłam ostrożnie do wejścia rozglądając się na wszystkie strony i nacisnęłam przycisk żeby je otworzyć.
Od razu wbiegł fioletowo włosy. Spojrzał na mnie i rozglądnął się po pomieszczeniu. Zestresowana baczne go obserwowałam.
Widziałam jak kontroluje prąd w moim pomieszczeniu i czy nie nic się nie stało ze sprzętem.
W końcu spokojnie otwarł wszystkie drzwi i zapytał:
- Co się stało? Czemu jesteś w takim stanie?
- Ja...ja - nie byłam w stanie nic teraz powiedzieć. Czułam w środku mojej klatki piersiowej, że jestem cała napięta. - Ja robiłam to... to, co powinnam po prostu robić. Jedynie co to zobaczyłam te gazety i zaczęłam je czytać.
Wskazałam na kupkę gazet pod biurkiem. On podniósł pierwsze pismo, które leżało na kupce.
- To są stare gazety... Po co je czytałaś? - Spojrzał na mnie spod byka.
- No jak zobaczyłam tyle gazet to z czystej ciekawości chciałam je poczytać. Skąd miałam wiedzieć, że ta gazeta akurat będzie mieć taki artykuł?
- No dobra, ale czekaj. Przestraszyłaś się gazety?
W tym momencie usłyszeliśmy huk dochodzący z lewego korytarza. Vincent bez zawahania rzucił się w ich stronę i je zamknął.
- Ja nie wiem co się dzieje - odparłam cicho.
- Od czego się zaczęło? Powiedz mi od początku co się stało. - Mówił stanowczo, ale spokojnie.
- No tak jak mówiłam, czytałam te gazety i zobaczyłam tą - wskazałam na pismo na ziemi. - Nie wiedziałam, że będzie tam taki artykuł, ale nie przeczytałam go do końca więc go odłożyłam i potem zaczęłam czuć ból w klatce piersiowej i lęk, czasami tak mam. Kiedy zaczęłam się powoli uspokajać to weszłam na kamery i tam...
Wzięłam do ręki panel, pokazałam mu palcem na sale z trzema animatronikami.
- Poruszyły się?
- Nie one, tak jakby... wiedziały, że spojrzę na nie przez kamery. - wzięłam głęboki oddech. Vincent widział, że znowu się stresuję więc poszedł trochę bliżej i położył mi rękę na ramieniu. - One patrzały na mnie... ale tak dziwnie.
- Dziwnie? - Słyszałam, że robi się nerwowy.
- Ich oczy były czarne i miały otwartą paszczę... No tak jakby widziały mnie przez kamery...
Vincent spojrzał na mnie, wziął panel kamer z mojej ręki i zaczął po kolei sprawdzać pomieszczenia. Tak jak ja robiłam wcześniej, on też zostawił sale na sam koniec.
W końcu kliknął pomieszczenie.
- One patrzą... znowu - szepnęłam. Trzy animatroniki patrzały się w kamerę tym razem miały zamkniętą paszczę i normalne oczy.
- Tylko dlaczego. To chyba niemożliwe. - Zdenerwowany odłożył panel na biurko, ale go nie zamknął. Chciał je obserwować. - Dobra powiem ci szczerze, że też się zesrałem.
Zaczęło kręcić mi się w głowie. Przyłożyłam palce do skroni, odwróciłam się w stronę stołka żeby na nim usiąść i odpocząć, ale nie dałam rady.
Widziałam tylko ciemność.
- Vincent! Nie idź tu! Jeżeli ktoś tu jest to może ci się coś stać! - powiedziałam i czekałam chwilę aż usłyszę cokolwiek, ale nic nie odpowiadał. - Vincent kurwa mać! Słyszysz mnie? Cholera!
Powoli wstałam chcąc spojrzeć na kamery.
Bałam się.
Nie chciałam.
- Zuzia! - Usłyszałam głos za drzwiami i pukanie. - Otwórz mi te drzwi.
Podeszłam ostrożnie do wejścia rozglądając się na wszystkie strony i nacisnęłam przycisk żeby je otworzyć.
Od razu wbiegł fioletowo włosy. Spojrzał na mnie i rozglądnął się po pomieszczeniu. Zestresowana baczne go obserwowałam.
Widziałam jak kontroluje prąd w moim pomieszczeniu i czy nie nic się nie stało ze sprzętem.
W końcu spokojnie otwarł wszystkie drzwi i zapytał:
- Co się stało? Czemu jesteś w takim stanie?
- Ja...ja - nie byłam w stanie nic teraz powiedzieć. Czułam w środku mojej klatki piersiowej, że jestem cała napięta. - Ja robiłam to... to, co powinnam po prostu robić. Jedynie co to zobaczyłam te gazety i zaczęłam je czytać.
Wskazałam na kupkę gazet pod biurkiem. On podniósł pierwsze pismo, które leżało na kupce.
- To są stare gazety... Po co je czytałaś? - Spojrzał na mnie spod byka.
- No jak zobaczyłam tyle gazet to z czystej ciekawości chciałam je poczytać. Skąd miałam wiedzieć, że ta gazeta akurat będzie mieć taki artykuł?
- No dobra, ale czekaj. Przestraszyłaś się gazety?
W tym momencie usłyszeliśmy huk dochodzący z lewego korytarza. Vincent bez zawahania rzucił się w ich stronę i je zamknął.
- Ja nie wiem co się dzieje - odparłam cicho.
- Od czego się zaczęło? Powiedz mi od początku co się stało. - Mówił stanowczo, ale spokojnie.
- No tak jak mówiłam, czytałam te gazety i zobaczyłam tą - wskazałam na pismo na ziemi. - Nie wiedziałam, że będzie tam taki artykuł, ale nie przeczytałam go do końca więc go odłożyłam i potem zaczęłam czuć ból w klatce piersiowej i lęk, czasami tak mam. Kiedy zaczęłam się powoli uspokajać to weszłam na kamery i tam...
Wzięłam do ręki panel, pokazałam mu palcem na sale z trzema animatronikami.
- Poruszyły się?
- Nie one, tak jakby... wiedziały, że spojrzę na nie przez kamery. - wzięłam głęboki oddech. Vincent widział, że znowu się stresuję więc poszedł trochę bliżej i położył mi rękę na ramieniu. - One patrzały na mnie... ale tak dziwnie.
- Dziwnie? - Słyszałam, że robi się nerwowy.
- Ich oczy były czarne i miały otwartą paszczę... No tak jakby widziały mnie przez kamery...
Vincent spojrzał na mnie, wziął panel kamer z mojej ręki i zaczął po kolei sprawdzać pomieszczenia. Tak jak ja robiłam wcześniej, on też zostawił sale na sam koniec.
W końcu kliknął pomieszczenie.
- One patrzą... znowu - szepnęłam. Trzy animatroniki patrzały się w kamerę tym razem miały zamkniętą paszczę i normalne oczy.
- Tylko dlaczego. To chyba niemożliwe. - Zdenerwowany odłożył panel na biurko, ale go nie zamknął. Chciał je obserwować. - Dobra powiem ci szczerze, że też się zesrałem.
Zaczęło kręcić mi się w głowie. Przyłożyłam palce do skroni, odwróciłam się w stronę stołka żeby na nim usiąść i odpocząć, ale nie dałam rady.
Widziałam tylko ciemność.
Chyba zemdlałam.
****************************************
No i proszę rozdział 2! Przepraszam żabcie że go wczoraj nie dodałam ale nie miałam czasu. Rozdział troszkę krótki ale jest i proszę nie narzekać. *.*
Zapraszam was do komentarzy!
Zapraszam was do komentarzy!
*Edytowane 2023*
Piszę się w ogóle. A tak poza tym, ekstra blog!!! 😉
OdpowiedzUsuńTak szczerze to za bardzo na pisownie nie zwracam uwagi [już to zmieniłam] więc jak będą w rozdziale takie typu błędy to właśnie piszcie mi w komentarzach albo po prostu nie zwracajcie na to uwagi xDD
UsuńDziękuję ci bardzo ty też jesteś extra!! :3