Rozdział 3
Otworzyłam oczy.
Dalej czułam okropny ból w klatce piersiowej. Chciałam wziąć głęboki oddech,
ale miałam koszmarne uczucie na płucach, jak bym w ogóle nie mogła nabrać
powietrza, mimo wszystko nie czułam już lęku ani strachu.
Byłam w pozycji
siedzącej, czułam, jak opieram się o coś plecami, ale nie byłam w stanie
odwrócić głowy, żeby to sprawdzić.
Było bardzo
ciemno tylko jakieś delikatne światło nade mną z niewiadomego dla mnie punktu
dawało mi możliwość zobaczenia jak to miejsce wyglądało.
W oddali
zobaczyłam sylwetkę jakiejś osoby. Widziałam, że się do mnie zbliża, ale mimo
to dalej nie czułam żadnego strachu.
Każdy jego krok,
który robił przede mną zostawiał na ziemi niewielkie szczeliny, pęknięcia
spomiędzy których unosił się jakiś dym.
Bacznie
obserwowałam postać, która do mnie szła, a gdy była wystarczająco blisko zdałam
sobie sprawę, że to było dziecko.
Dziecko…
Co się dzieje?
Gdy był jakieś
dwa kroki przede mną w końcu mogłam zobaczyć, jak wygląda. Był to chłopczyk o
brązowych włosach. Płakał a w ręku miał żółtego pluszaka.
Wyglądał jakby
chciał mi coś powiedzieć.
Czekałam na
jakiekolwiek jego słowo, ale on tylko spoglądał na mnie z łzami w oczach. W
końcu spojrzał na swoją maskotkę i wystawił przede mnie pokazując mi ją. Zobaczyłam
wtedy lekki uśmiech na jego twarzy, ale gdy spojrzał z powrotem na maskotkę
ponownie się rozpłakał.
W tym momencie
zaczęłam czuć ten sam lęk jak wtedy, kiedy przeczytałam gazetę o morderstwie w
pizzerii.
Chciałam wstać.
Ruszyć się. Uciec.
Nie mogłam.
Zobaczyłam nagle
jak po jego prawej stronie szyi chłopca spływa krew. Leciała z głowy. Odwróciłam wzrok,
nie mogłam na to patrzeć, ale kiedy usłyszałam głośny szloch chłopczyka moje
oczy same wylądowały na nim.
Nagle szczeliny
na ziemi zaczęły się rozszerzać a chłopak z przerażeniem spoglądał na nie
stawiając w przerażeniu stopy w inne miejsce.
Zaczęłam
panikować, kiedy szczeliny powiększały tuż pod moimi nogami. Czułam w środku
jak moje ciało z całych sił starało się ruszyć, a z mojego gardła chciał wydostać
się krzyk.
Dym robił się
coraz gęstszy a ja dalej walczyłam z moim ciałem, które odmawiało mi
posłuszeństwa.
Musze coś zrobić.
Chłopczyk
spojrzał na mnie przerażony i zaczął uciekać. Krew z jego głowy zaczęła płynąć
coraz mocniej mieszając się z włosami i brudząc jego szarą koszulkę.
Widziałam jak
odłamki podłogi spadały w otchłań wielkich szczelin.
Rusz się…
Jeżeli nic nie
zrobię to źle skończy się to dla chłopca… I dla mnie.
Odezwij się…
Usłyszałam
przerażony krzyk chłopca z oddali.
Zrób coś...!
W tym momencie
podłoga runęła.
ZRÓB COŚ!
Widziałam moment, w którym przerażony chłopak w ostatniej chwili przed spadnięciem spojrzał na mnie a następnie rozległ się jego krzyk. Wtedy dopiero blokada na moim gardle zniknęła i w końcu wydobył się mój wrzask...
Ocknęłam się
przerażona oddychając głęboko. Leżałam na ziemi w moim biurze. Zaczęłam
rozglądać się po całym pomieszczeniu zapewniając samą siebie, że na pewno to
nie jest kolejny koszmar.
- Halo! – Vincent
klęczał przede mną. – KOBIETO CZY TY WIESZ, ŻE PRAWIE DOSTAŁEM ZAWAŁU?
Spojrzałam na
niego zdziwiona.
- Co się stało? –
wybełkotałam.
- Spoglądałem w kamery,
gdy nagle coś za mną jebło. Wiesz moja pierwsza myśl to było, że któryś z
robotów jakiś cudem umknął mi na kamerach i jest w biurze. No mówiąc krótko,
posrałem się, chciałem spieprzać, ale kiedy odwróciłem się by cię stąd wynieść zobaczyłem,
że leżysz nieprzytomna na ziemi. – W jego głosie dalej można było wyczuć strach,
ale z każdym następnym słowem czuć było, że się uspokajał. – Krzyczałem do
ciebie, potrząsałem tobą i nic!
- Ja cię przepraszam,
ale nie wiem co się stało. Po prostu osłabłam. – Zawstydzona całą sytuacją
zaczęłam powoli się podnosić.
- Masz szczęście,
że się obudziłaś, bo już chciałem dzwonić po pogotowie.
Usiadł obok mnie
na ziemi i wziął głęboki oddech. Pomasowałam się po głowie, która okropnie mnie
bolała.
- Będę miała
okropnego guza. – Powiedziałam cicho.
- To przez ten strach?
Te wszystkie emocje doprowadziły do tego? – Spojrzał na mnie z troską.
- Bardzo możliwe,
wiesz to wszystko jest dla mnie nowe. Jednak to moja pierwsza praca, a te
animatroniki mi dzisiaj strachu nie oszczędziły. – zaśmiałam się cicho pod
nosem.
- No mi też, a
podobno to w tym miejscu jest spokojniej. Ja i Jeremy przez cały… - nagle
zamarł. – O kurwa Jeremy.
Szybko wstał i
chwycił za krótkofalówkę. Zmarszczyłam brwi zdziwiona.
- Jeremy, odezwij
się. Jeremy? – widziałam, jak zaczął się niepokoić. – JEREMY?!
- O co ci chodzi?
Coś jest z nim nie tak? – zapytałam.
- On jest… eee…
Jak by to delikatnie ubrać w słowa. – Spuścił głowę na moment myśląc. – On jest
po prostu pierdołą, jestem dobrym pracownikiem, ale wszystkiego się boi.
Powiedział mi to na początku zmiany i chyba z tysiąc razy mi dziękował, że z
nim dzisiaj jestem.
- Ale ty masz z nami
przesrane – zaśmiałam się głośno.
- Nie będę zaprzeczał
– zaśmiał się ze mną.
Czekaliśmy krótką
chwilę na jakąkolwiek odpowiedz z krótkofalówki.
- Vi… Vincent? U mnie
jest wszystko oklej. – mówił lekko poddenerwowany. -Tak myślę… A u was jest w
już okej?
- Tak, jest spokojnie,
ale nie wiem, czy wrócę do ciebie na tej zmianie – odparł i spojrzał na mnie. –
Zostanę tu do końca.
- Alee… A no okej…
Jasne, poradzę sobie.
Wstałam w końcu z
ziemi i usiadłam na stołku. Wzięłam do ręki panel i zaczęłam sprawdzać pokoje.
Przed główną salą zawahałam.
Wiadomo, że się
bałam. Kurwa no skąd mogłam się spodziewać, że już w pierwszym dniu stanie się coś
takiego?
Nacisnęłam w
końcu na tą sale i było wszystko okej.
Jest godzina 3:47.
Do końca naszej zmiany nic się nie stało. Przez resztę czasu rozmawiałam z
Vincentem na wszystkie tematy. Bardzo miło mi się z nim rozmawiało, okazał się
niezłym śmieszkiem, kilka razy zdarzało nam się wybuchać głośnym śmiechem.
O godzinie 6:00 oboje
szykowaliśmy się do wyjścia. Gdy wychodziliśmy mijaliśmy szefa. Że mu się chciało
wstać tak wcześnie…
Vincent trochę
odprowadził mnie w stronę mojego mieszkania.
Mimo tej całej sytuacji,
mojego omdlenia i strachu, było dzisiaj bardzo miło co zawdzięczam oczywiście
Vincentowi.
*************************************************
Witajcie żabcie!
No cóż, rozdział taki sobie, ale ja się dopiero rozkręcam. Ten rozdział był z
dedykacją dla mojej najlepszej przyjaciółki Karoliny i oczywiście dla moich
czytelników. Mamy 50 wyświetleń może by jakiś specjał? Piszcie w komentarzach o
czym byście chcieli jakąś "mini" historyjkę. Zapraszam do
komentowania. (odpowiadam na każdy komentarz) :D
Do zobaczenia!
*Edytowany 2023*
Wow świetne opowiadania, Nurtuje mnie jedno pytanie.. a mianowicie czy bloga prowadzisz całkowicie sama czy może ktoś cię "inspiruje" do pisania ? Byłoby mi bardzo miło gdybyś odpowiedziała, trzymaj tak dalej ! <3
OdpowiedzUsuńMam koleżankę ( Karolinkę ) która mi pomaga, czyli daje mi pomysły, doradza, pomaga w prowadzeniu bloga i takie tam bzdety... Mam też zamiar ją dodać jako autora, bo chciała pisać te "mini" historyjki i jakieś tam ciekawostki na temat fnafa, ale jeszcze mamy małe problemy z kilkoma sprawami i... troszkę muszę poczekać zanim ją dodam :D
UsuńDziękuje żabciu ty też jesteś świetna! <3
Zgadzam się z komem powyżej, jednak staraj się cenzurować przekleństwa.
UsuńDobrze, na twoje życzenie będę wstawiać gwiazdeczki " * " :3
Usuń